Pokój 01.

Odetchnął czują że jego tętno powoli wraca do normy. Pierwszy raz zdołał powstrzymać się przed czymś czego pragnął i przyznaje... nie było to łatwe. - Ehm.. jeszcze raz przepraszam za tego gada - mruknął nie wiedząc co ma już mówić. Zerknął na chłopaka zastanawiając się dlaczego taka mała istotka nikogo sobie jeszcze nie znalazła. Na tym świecie jest o wiele więcej takich osób jak on, niż takich jak ten oto anioł.

-Nie ma za co- powiedział.
Z okna miał dobry widok na dziedziniec. Ludzie, którzy tam siedzieli, uświadomili mi coś.
"Nie znam tutaj prawie nikogo..."
Z jednej strony obawiał się kontaktu z innymi osobami (miał w tym kierunku zerowe doświadczenie), ale uznał, że nie może się zamykać na świat z wyjątkiem jednego demona, który chłodnymi ustami wśliznął się do jego świata. Musiał poznać nowych ludzi choćby po to, żeby wysłać ciotce wspólne zdjęcie, co by nie musiała się martwić.
-Może zejdziemy na dziedziniec?- zapytał cicho.

Spojrzał przez okno zauważając na dziedzińcu dwóch, wysokich chłopaków. Niestety byli za daleko i ciężko było mu ustalić z jakiej rasy pochodzą. - Hm.. możemy iść - sam zauważył że jest to nie głupi pomysł, w końcu też tutaj nikogo nie znał po za tym aniołem, który od dłuższego czasu namieszał mu w sercu jak i w głowie. Złapał go za nadgarstek i pociągnął na dziedziniec w połowie drogi puszczając by nie wzbudzić zamieszania.

Otworzył drzwi do pokoju wchodząc do środka i zauważając że współlokatora nadal nie ma, cokolwiek się z nim stało nie miał siły go szukać. Czuł jak głowa mu pulsowała, gardło piekło coraz mocniej, a katar nie pozwalał dalej normalnie funkcjonować. Przynajmniej spędził mile wieczór w towarzystwie Demona. Przebrał się w piżamę, wciął jakąś aspirynę popijając szklanką wody i położył się spać w nadziej że jutro obudzi się zdrowy.

Promienie słońca nie pozwalały mu na dłuższe spanie i gdy się obudził czuł się wczorajsze przeziębienie nie minęło nawet odrobinę, wręcz przeciwnie pogorszyło się. - Cholera.. - zły, ledwie przytomny wyciągnął z pod swojego łóżka torbę zaczynając w niej grzebać. Po chwili wyjął z niej pudełko z jakimiś lekami. Nasypał sobie garść tabletek na rękę i połknął naraz popijając wodą. Miał nadzieję że przynajmniej to choć trochę go rozluźni i uspokoi. Wciąż jeszcze w podkoszulku i bokserkach usiadł na parapecie z paczką chusteczek i zapatrzył się na spacerujące istoty.

Kichnął parę razy i przyłożył dłoń do czoła. Wyczuł że zapewne ma gorączkę, ale postanowił nic sobie z tego nie robić. Ten dzień zdecydowanie nie należał do jego najlepszych, nie dość że się pochorował to jeszcze przed chwilą dowiedział się że jego współlokator, chłopak.. nie, nie do końca, po prostu bliska osoba dzieląca z nim pokój właśnie opuściła akademię na stałe. Ehh, no i po co się angażować? Kolejny raz jakaś ważna dla niego osoba znika bez śladu zostawiając go od tak sobie. W dodatku podobno ma przybyć na jego miejsce nowa osoba, nowy współlokator, nowa twarz do zapoznania się. Prychnął uderzając ręką o parapet i dalej z braku zajęcia wpatrywał przez okno.

Westchnął cicho stając przed drzwiami swojego nowego pokoju, wiedział, że nie jest pierwszym współlokatorem osoby, z którą będzie mieszkał i czuł się z tym jakoś nieswojo. Westchnął ponownie i nacisnął klamkę jednocześnie czując lekki ból w plecach "Cały czas..." pomyślał zrezygnowany i wszedł niepewnym krokiem go pokoju. Od razu rzucił mu się w oczy przepych i ta biel... aż oczy go zabolały. Postawił swoją niedużą torbę na podłodze i rozejrzał się po pomieszczeniu w tym samym momencie dostrzegając swojego współlokatora. Biła od niego taka sama aura jak o tamtej dziewczyny "kolejny demon" pomyślał, ale nie wiedział czy była to dla niego ulga czy raczej powód do niepokoju. - Cześć - powiedział cicho przyglądając się rudemu - jestem Prince.

Usłyszał skrzypienie drzwi i od razu skierował swój wzrok w tamtym kierunku. Długo nie musiał czekać, jego nowy współlokator pojawił się naprawdę szybko. - Natsu, miło poznać - rzucił dokładnie analizując go spojrzeniem. Nie mógł zorientować się do jakiej konkretnie rasy należy. Demon? Nie, na pewno nie. Anioł? Już lepiej, ale nadal coś nie pasuje. Chciałby do niego podejść i poprzez uściśnięcie ręki dowiedzieć się cóż to za istota jednak postanowił zachować nieco manier i nie zbliżać się do innej osoby gdy jest się chorym. Zarazi go, a później będzie miał pretensje, o.. albo jeszcze odszkodowanie będzie chciał. W końcu nie wiadomo jakiż to charakter ma, chociaż przyznaje.. na pierwszy rzut oka wygląda ciekawie. Po kilkunastu sekundowym analizowaniu w myślach chłopaka wskazał ręką na jego łóżko. - Czuj się jak u siebie - odpowiedział chcąc być miłym i odstresować choć trochę przybysza.

Chłopak wydawał się być miły i miał nadzieję, że taki też się okaże - Dzięki - odpowiedział cicho i zabrał się za rozpakowywanie swoich rzeczy, nie było tego zbyt wiele, więc kiedy już skończył położył się na łóżku. Plecy cały czas nie były w dobrym stanie więc leżał na brzuchu rozmyślając o przyszłości i jednocześnie o tym co go czeka, w tym czasie nieświadomie sięgnął palcami do swojej szyi muskając delikatnie palcami jeszcze niezagojone rany.

Kontem oka zerknął na chłopaka zauważając te okropne rany na jego szyi. Na pewno musiał wiele przejść, w każdym bądź razie pewnie nie miał łatwego życia. Wolał jednak nie pytać co mu się stało, nie chciał być natarczywy tym bardziej że jeszcze w ogóle się nie znają. - Może by tak nałożyć bandaż na te skaleczenia? Szybciej się zagoi -zaproponował powoli wstając z parapetu i podchodząc do swojego łóżka. Pogrzebał trochę po szufladach i znalazł kilka przydatnych opatrunków. Patrzył na niego czekając czy się zgodzi i pozwoli sobie to obejrzeć.

Zerknął nieco spłoszony na Natsu i spuścił wzrok - Nie trzeba, naprawdę, to nic takiego - powiedział siadając na łóżku lekko krzywiąc się przypominając sobie o plecach, rzeczywiście szyja była niczym w porównaniu do tego. Jednak postanowił, że będzie radził sobie sam, nie chciał żeby mu pomagano, bo czuł się wtedy bezużyteczny.

-Jeśli nie chcesz no to nie będę Cię zmuszać- odłożył bandaż i przy okazji wziął kilka tabletek na poprawienie sobie samopoczucia. Nie miał zamiaru siedzieć cały dzień zakatarzony i obolały przez jakieś małe przeziębienie. -Tak w ogóle.. jesteś Aniołem? Ciężko mi wyczuć-
spytał siadając po turecku na środku łóżka i przyglądając się mu.

Spojrzał na niego nieco niepewnie, nie bardzo chciał mu o tym mówić, ale jednak bądź co bądź jest to jego współlokator i będą mieszkać razem więc i tak się dowie, postanowił mu powiedzieć, ale nie wszystko od razu na razie tylko cześć - Byłem - odpowiedział wbijając wzrok w swoje dłonie - Całkiem niedawno - dodał unikając jego wzroku.

- Ahh, dobrze wiedzieć - opadł na kołdrę i podłożył sobie ręce pod głowę wpatrując się w sufit. Nie miał zamiaru zmuszać go do opowiadania o sobie, nie chce, niech nie mówi. Ma takie prawo, w końcu nie każdy lubi chwalić się tym co przeszedł w życiu. Czuł jednak że nawiązanie z nim bliższego kontaktu będzie nieco trudne, na szczęście nie z takimi istotami potrafił się dogadać. Westchnął i sięgnął do torby po paczkę papierosów. - Nie będzie Ci przeszkadzało jak zapalę? No chyba że nie lubisz dymu, mogę wyjść na korytarz - spytał z uprzejmości podnosząc się do siadu.

-Nie, nie przeszkadza mi to - powiedział wstając z łóżka - Pójdę wziąć prysznic - westchnął i chwycił ręcznik. Zamknął drzwi do łazienki. Rozebrał się i wszedł pod prysznic, stał przez chwilę czując jak chłodna woda spływa po jego ciele, od dawna nie brał ciepłej kąpieli, nie mógł. Kiedy otworzył kabinę zdał sobie sprawę, że nie zabrał ze sobą ubrania na przebranie, przeklnął cicho pod nosem i wytarł się ręcznikiem po czym owinął się nim w pasie. Uchylił ostrożnie drzwi i wyszedł z łazienki - Przepraszam za to, ale zapomniałem czystego ubrania - powiedział bardziej zakłopotany tym, że już teraz będzie musiał się tłumaczyć niż tym, ze stoi przed nim tylko w ręczniku. Wyjął z szafy czyste ubranie i ruszył z powrotem do łazienki.

- Nie szkodzi, mi to... - urwał zerkając na niego i widząc te poranione plecy. Widział już wiele ciętych ran, ale te były stanowczo zbyt głębokie. I jak on jeszcze wytrzymuje z takim bólem? Przecież niektóre lada chwila mogą zacząć krwawić, w dodatku infekcja i zakażenie. Trzeba je natychmiast opatrzyć. Tym razem postanowił odstawić swoje maniery na bok i nawet jeśli nie mu pozwoli, ma to gdzieś. Rzucił papierosy na łóżko i staną pod drzwiami łazienki czekając aż wyjdzie. Do cholery, przecież z takim czymś nie powinno w ogóle brać prysznicu, ciepła woda może tylko pogorszyć rany.

Wszedł do łazienki i zrzucił z siebie ręcznik, szybko przebrał się w spodnie i koszulkę i zawiesił ręcznik na haczyku. Otworzył drzwi i zobaczył, ze Natsu przy nich "czatuje" - Już wolne - powiedział udając głupiego i ruszył do swojego łóżka. Wiedział, ze się na tym nie skończy, a mimo to miał na to jakąś cichą nadzieję.

Chwycił go odruchowo za nadgarstek nie pozwalając dalej iść. Wiedział że pewnie któregoś dnia tego pożałuje, ale nie miał zamiaru patrzeć jak ten cierpi, na pewno go boli. Tylko dlaczego nic nie powie? Dlaczego nie chce przyjąć czyjejś pomocy? - Twoje plecy... powinien zobaczyć je lekarz, inaczej ich stan się pogorszy.

Przełknął ślinę spoglądając na niego - Nie, naprawdę nie trzeba - odpowiedział co było raczej słabym argumentem i spróbował wykręcić się z jego uścisku, ale raczej marnie mu to wyszło, nie miał na to siły - Ja... ja naprawdę nie chcę, nie chcę żeby ktoś wiedział... - powiedział zrezygnowany i spuścił głowę.

- Nic Ci przecież nie zrobię, chcę tylko pomóc - pociągnął go i posadził na swoim łóżku. Pierwszy raz o kogoś tak się martwił, najwidoczniej ten chłopak wzbudził u niego jakąś dawno uśpioną troskę. Wyciągnął z szafki całą apteczkę z przyborami i usiadł za nim. - Ściągnij albo podwiń koszulkę do góry.

Westchnął cicho podwijając koszulkę, dziwnie się czuł pokazując rany, ale skoro tamten postanowił mu pomóc to nie będzie się spierał. Siedział spokojnie wpatrując się w ścianę i pogrążając w rozmyślaniach.

A jednak poszło łatwiej niż myślał, był pewien że chłopak będzie bardziej protestował a tu proszę, pokornie przyjął do wiadomości że chce mu pomóc. Opatrzył mu rany przemywając wodą utlenioną i podniósł mu lekko ręce do góry by zawiązać bandaż wokół klatki piersiowej i pleców. To przynajmniej choć trochę pozwoli spokojnie zagoić się ranom. -Nie wiem kto Ci to zrobił i nie muszę wiedzieć, ale... gdybyś potrzebował pomocy to mów śmiało - odparł puszczając go wolno.

Syknął cicho kiedy Natsu przemywał mu rany wodą utlenioną, ale i tak było to nic w porównaniu z bólem który czuł każdego dnia. - Już naprawdę nie trzeba, poradzę sobie - westchnął cicho spuszczając koszulkę. - dam radę - szepnął bardziej do siebie niż do niego. Podszedł do swojego łóżka i położył się na brzuchu. - I dziękuję - dodał podpierając głowę ramieniem.

Oparł się o ścianę przy łóżku i teraz wreszcie mógł spokojnie zapalić wiedząc że ten nie zwija się z bólu. Wypuścił dym z ust przyglądając mu się z pewnym zainteresowaniem - Upadły Anioł, no cóż.. byłem pewien że ta rasa już dawno wymarła, widać pozostały jeszcze jakieś wyjątki - dotykając go nareszcie mógł dostrzec jego aurę, które niestety wcześniej była dla niego słabo widoczna.

Nie odpowiedział, siedział tylko cicho pogrążając się w rozmyślaniach "Wyginął, też coś, po prostu od kiedy wybuchła wojna zamiast obrywać im wszystkim skrzydła wysyłano ich na pewną śmierć." Nie wiedział dlaczego z nim postąpiono inaczej, ale momentami miał wrażenie, że wolałby zginąć na wojnie niż żyć nie wiadomo ile nie mając żadnego celu.