Lokal " Pod Wiśniami "

Idealnie miejsce by odetchnąć od codziennego życia i ruszyć w świata zabawy lub po prostu poznać kogoś z kim można dzielić wspólny temat. Lokal oferuje wszelaki rodzaj alkoholi od najtańszych po najdroższe cuda natury.

Po dość ciekawym łańcuszku obelg, które przewinęły mu się przez usta postanowił w końcu wstąpić do najbliższego lokalu. Po co? No oczywiście żeby się schlać, dla niego to jedyna rzecz która odciąga od wszystkich pierdół zawracających mu głowę. Usiadł przy ladzie zamawiając najmocniejszą wódkę, byle tylko szybko się upić i zapomnieć o wszystkim. Ewentualnie dla poprawienia nastroju przelecieć jakiegoś małolata, który się nawinie - A niech się kurwa wypcha, w dupie mam tych debili - mruczał pod nosem biorąc kolejny łyk. Chyba pierwszy raz tak bardzo się przejął. Teraz już ma nauczkę że koniec z angażowaniem się na większą metę.

Rozglądnął się i znalazł go ostrożnie podszedł i przysiadł się - Muszę Cię przeprosić. - uśmiechnął się mizernie - zazwyczaj mi tak wychodzi zamiast dobrze to źle. . . - spojrzał na niego trochę nie pewnie - Chłopak pobiegł do lasu a ja chciałem się z wami pożegnać i tyle zmieniam pokój moja obecność jest zbędna. Wręcz wam przeszkadzam co jest teraz widoczne... - urwał pauza i po chwili - nie marnuj tak ślicznego chłopaka , który bardzo Cię lubi prze ze mnie. . .

Nawet na niego nie spojrzał, udawał też że ignoruje jego słowa, a tak naprawdę wsłuchiwał się w nie bardzo dokładnie mimo że do trzeźwych osób teraz nie należał, ale potrafił jeszcze zorientować się co do niego się mówi. Zrobił kolejny łyk przykuwając swój wzrok do kieliszka. - Lawrence... jak chcesz jeszcze żyć to spierdalaj, bo nie ręczę za siebie. Mam w dupie twoje przeprosiny, zniżyłeś się do poziomu dupka niszcząc to co zaszło między mną a D'Eonem- syknął wyciągając z kieszeni papierosy i zapalając jednego.

- Jeszcze nic nie zniszczyłem po prostu przejąłem się tym dzieciakiem i chciałem wiedzieć czy naprawdę Ci na nim zależy teraz wiem ze posunąłem się za daleko - uniósł dłoń aby się podeprzeć ale przypomniał sobie o sztylecie wbitym na wylot. Schował ją. - słuchaj widziałem jak biegnie do lasu i nie sądzę aby dobrze się czuł chociaż Ty tego nie spapraj i pozwól mi spokojnie spać tej nocy. - Wziął od niego kieliszek i wylał zwartość do kwiatka - No idź jak się zgubi to będzie źle. Nie będę wam przeszkadzał tej nocy jutro wpadnę tylko po rzeczy - uśmiechnął się - idź proszę nocy w tym lesie raczej nie są bezpieczne w pojedynkę.

- Pijana bestia ratuje swoja królewnę z opresji, co to, to nie ! - mruknął zirytowany faktem że wylał jego wódkę do jakiegoś kwiatka. Nawet jeśli by chciał to i tak nie miały by siły stąd się ruszyć, w końcu ledwie trzyma się na nogach. Co prawda świadomości nie stracił, ale w głowie mu huczy, tak że zapewne sam zgubiłby się w tym lesie. -Sam po niego idź, widzisz przecież że ja nie mogę...

- Słuchaj kurwa królewno na ziarenku grochu - jak się nie podniesiesz i nie wstaniesz i nie pójdziesz po niego okaże się ,że moje przeprosiny były bez sensu bo będziesz zwykłym .... oszustem . Aż tak ci nie nim nie zależy? a Jak coś mu się stanie ? Wybacz mi ale moje skrzydła się nie świecą w ciemnościach i ja będę go szukać dłużej niż ty. Po za tym założę się ,że on woli zobaczyć Ciebie niż mnie - wziął jego papierosy i wrzucił celnie do śmietnika - rusz dupę ja idę się pakować. Zadbaj o niego porządnie i nie chlej tyle i nie użalaj się nad sobą bo to jest najgorsze ON CIĘ TERAZ POTRZEBUJE. - zaakcentował - bardziej niż Ci się zdaje rusz się hybrydy szybko się regenerują nawet po pijanemu. - Wstał przytrzymując dłoń, w której widniał sztylet - nie zawiedź mnie ani mojej intuicji , która mówi , że Ci na nim zależy. Ruszył powoli do wyjścia mając na dzieję, że dał motywację chłopakowi i wcale się nie myli myśląc , że ten zaraz pójdzie po D"Eona.

Że wódka to ja rozumiem, ale że fajki to już przegięcie i zapewne rzuciłby się na niego teraz za to co zrobił jednak nie miał do tego głowy, a nawet chęci. Rzeczywiście ciało Hybryd regeneruje się szybciej gdy jest w ciąłbym ruchu, niby dobrze, ale z drugiej strony nigdy w pełni się nie upiją. Strasznie nie odpowiadał mu ten fakt że w duszy będzie musiał się przemęczyć i iść po tego chłopaka, bo mimo wszystko coś go do niego ciągnęło. Chociażby sumienie że mogło coś mu się stać. Wstał z miejsca lekko się chybocząc, ale po kilku pierwszych krokach jego ruch znacznie się potrafił tak że po chwili nie było już go w lokalu.